A wiesz, dawno dawno temu jechałam przez taką zimę śnieżną gdzieś w stronę Bochni. Drogami na Gdów itd. I za Niegowicią (!) na zakręcie wyniesionym jakoś wysoko i bez osłony drzew, zakręciło nami i autko miękko zjechało do rowu. Od strony kierowcy drzwi się otwierały i mógł wysiąść. A z mojej strony drzwi oparły się miękko o zaspę. Nie mogłam ich otworzyć. I ludzie biegli od domów (niedziela), myśleli że pasażerowi coś się stało. A ja elegancko ubrana, w kożuchu i kozaczkach lakierowanych nie miałam jak wyjść. Nic mi się nie stało. Jakoś w końcu wyszłam od strony kierowcy. Trudno było... 

I okazało się że byliśmy już bodaj czwarym autem w ciągu jednej godziny. Po prostu powiało mrozem. 

W efekcie wróciłam tzw okazją do Bochni i pociągirn dalej.

A autko po kilku dniach :)) 

"ANI  JEDNEGO  Murzyna  i  Araba"

Oni są marnymi klientami, czy tworzą jakieś inne problemy w handlu?

Jak widać, samo życie i bywa tak częściej u ludzi, co nam, się przytrafiło ☺

A nie uwierszysz, jak życie normalnie płata figla. Pojechałem dzisiaj do lasu, tak na chwilę, by skorzystać z tej zimy jeszcze, gdyż niestety ale idzie ocieplenie i będzie na święta, jak zwykle tutaj, czyli jakieś 12 stopni, plus oczywiście. Zaparkowalem nie na leśnym parkingu, jak zwykle to robię ale na poboczu drogi w lesie. Tak właśnie, stało się. Zapomniałem, że to zima i był śnieg na tym poboczu, a do tego zmrożony. Nie pomogły moje manewry i nawet rozbijanie młotkiem (znalazłem w aucie jeszcze z lata, taki młotek gumowy do wbijania śledzi w namiocie) tego lodo-śniegu pod kołami. Jeszcze tylko bardziej wjechałem w las. I już się pogodziłem z tym, że zostawię to auto, gdzie jest, wyjdę z tego lasu, by mieć zasięg na telefonie komórkowym i zadzwonię po pomoc drogową, jaką mam w takich wypadkach, opłacaną razem z moim ubezpieczeniem samochodu. Ale w tym momencie zatrzymało się auto i wyszedł facet, potem pani i normalnie popchneli tego mojego małego Nissana "na głębokie wody" i już.  Popatrz, jednak w tej Anglii też są ludzie jednak ☺