Mędrca szkiełko i oko
Dlaczego nie wymyślam tytułów, tylko przychodzą mi do głowy tytuły lub frazy innych twórców? Tak, jak ta fraza Adama Mickiewicza, która w całości brzmi:
“Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko”
oraz
„Miej serce i patrzaj w serce”
*
Idę pod prąd, tak, wiem o tym. To nie miejsce tutaj na Szkole Nawigatorów dla takich myśli. Ale nie jesteśmy przecież w stanie ich wymazać z pamięci. Sformułowali je tytani słowa i myśli. I nikt temu nie zaprzeczy. To tak samo, gdybym chciał Jana Sebastiana Bacha odsunąć na bok, gdyż był protestantem. Przecież to absurd.
*
Najpierw jest człowiek. Jego wiara, myśli i twórczość, a dopiero potem jego dylematy polityczne i moralne. One są wtórne. Pozostaje twórcze dzieło. I jest ono uczciwe, gdy jest właśnie z serca i wiary. A z umysłu tylko, bez boskiego drogowskazu i wewnętrznej siły, wędruje drogami nieodgadnionymi.
*
Jakże często, ciemnymi, gdy ciemność duszy właśnie przesłania oczy woalem zła. I nie chciałbym się ponownie pastwić nad Conradem. Ale co na to poradzę, że jest on tak wielki i znany dla wielu, a tak przecież okazuje się mały dla mnie, gdy poznałem, gdzie żył i kogo reprezentował. Nieważnym przeto jest, co stworzył.
*
I by daleko nie szukać porównania. Tacy conradowie właśnie zajęli się Janem Pawłem II i przy aprobacie władzy, gdyż tak właśnie jest, tworzą dzieła nie z serca ale z umysłu, bez drogowskazu Wiary.
–
Cyprian Kamil Norwid
DO ANTONIEGO C…………
La musique est une chose étrange!
Byron
L’art?… c’est l’art – et puis, voila tout.
Béranger
I
Byłem u Ciebie w te dni przedostatnie
Nie docieczonego wątku
Pełne, jak Mit,
Blade – jak świt…
– Gdy życia koniec szepce do początku:
“Nie stargam Cię ja – nie! – Ja… u-wydatnię!…”
II
Byłem u Ciebie w dni te, przedostatnie,
Gdy podobniałeś… co chwila – co chwila –
Do upuszczonej przez Orfeja liry,
W której się rzutu-moc z pieśnią przesila,
I rozmawiają z sobą struny cztéry,
Trącając się,
Po dwie – po dwie –
I szemrząc z cicha:
“Zacząłże on
Uderzać w ton?…
Czy taki Mistrz!… że gra… choć – odpycha?”
III
Byłem u Ciebie w te dni, Fryderyku!
Którego ręka – dla swojej białości
Alabastrowej… i wzięcia, i szyku,
I chwiejnych dotknięć – jak strusiowe pióro –
Mięszała mi się w oczach z klawiaturą
Z słoniowej kości…
I byłeś jako owa postać – którą
Z marmurów łona,
Niżli je kuto,
Odejma dłuto –
Geniuszu… wiecznego Pigmaliona!
IV
A w tym…coś grał – i co? zmówił ton – i co? powié –
Choć inaczej się echa ustroją,
Niż gdy błogosławiłeś sam ręką Swoją
Wszelkiemu akordowi –
A w tym… coś grał – taka była prostota
Doskonałości Peryklejskiéj,
Jakby starożytna która Cnota
W dom modrzewiowy wiejski
Wchodząc, rzekła do siebie:
“Odrodziłam się w Niebie
I stały mi się Arfą – wrota,
Wstęgą – ścieżka…
Hostię – przez blade widzę zboże…
Emanuel już mieszka
Na Taborze!”
V
I była w tym Polska – od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wzięta tęczą zachwytu –
– Polska – przemienionych kołodziejów!
Taż sama – zgoła
Złoto-pszczoła…
(Poznał-ci-że-bym ją – na krańcach bytu!…)
VI
I – oto – pieśń skończyłeś – – i już więcéj
Nie oglądam Cię – – jedno – słyszę:
Coś?… jakby spór dziecięcy –
– A to jeszcze kłócą się klawisze
O nie dośpiewaną chęć:
I trącając się z cicha
Po ośm – po pięć –
Szemrzą: “począłże grać? czy nas odpycha??…”
VII
O Ty! – co jesteś Miłości-profilem,
Któremu na imię Dopełnienie;
Te – co w sztuce mianują Stylem,
Iż przenika pieśń, kształci kamienie…
O! Ty – co się w dziejach zowiesz Erą,
Gdzie zaś ani historii zenit jest,
Zwiesz się razem: Duchem i Literą,
I consummatum est…
O! Ty… Doskonałe-wypełnienie,
Jakikolwiek jest Twój i gdzie?… znak…
Czy w Fidiasu? Dawidzie? czy w Szopenie?
Czy w Eschylesowej scenie?…
Zawsze – zemści się na tobie… Brak
– Piętnem globu tego – niedostatek:
Dopełnienie?… go boli!…
On – rozpoczynać woli
I woli wyrzucać wciąż przed się – zadatek!
– Kłos?… gdy dojrzał – jak złoty kometa –
Ledwo że go wié w ruszy –
Dészcz pszenicznych ziarn prószy,
Sama go doskonałość rozmieta…
VIII
Oto patrz – Fryderyku!… to – Warszawa:
Pod rozpłomienioną gwiazdą
Dziwnie jaskrawa – –
– Patrz, organy u Fary; patrz! Twoje gniazdo –
Owdzie – patrycjalne domy stare,
Jak Pospolita-rzecz,
Bruki placów głuche i szare
I Zygmuntowy w chmurze miecz.
IX
Patrz!… z zaułków w zaułki
Kaukaskie się konie rwą –
Jak przed burzą jaskółki,
Wyśmigając przed pułki:
Po sto – po sto – –
– Gmach – zajął się ogniem, przygasł znów,
Zapłonął znów – – i oto – pod ścianę –
Widzę czoła ożałobionych wdów
Kolbami pchane – –
I znów widzę, acz dymem oślepian,
Jak przez ganku kolumny
Sprzęt podobny do trumny
Wydźwigają… runął… runął – Twój fortepian!
X
Ten!… co Polskę głosił – od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wziętą hymnem zachwytu –
Polskę – przemienionych kołodziejów:
Ten sam – runął – na bruki – z granitu!
I oto – jak zacna myśl człowieka –
Potérany jest gniéwami ludzi;
Lub – jak od wieka
Wieków – wszystko, co zbudzi!
I oto – jak ciało Orfeja –
Tysiąc pasji rozdziera go w części;
A każda wyje: “nie ja!…”
“Nie ja!” – zębami chrzęści –
*
Lecz Ty? – lecz ja? – uderzmy w sądne pienie,
Nawołując: “Ciesz się późny wnuku!…
Jękły głuche kamienie –
Ideał sięgnął bruku – – “
Cyprian Kamil Norwid - Fortepian Chopina
–
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba….
Tęskno mi, Panie…
Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą…
Tęskno mi, Panie…
Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są, jak odwieczne Chrystusa wyznanie,
“Bądź pochwalony!”
Tęskno mi, Panie…
Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,
Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,
Równie niewinnej…
Tęskno mi, Panie…
Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,
Do tych, co mają tak za tak – nie za nie,
Bez światło-cienia…
Tęskno mi, Panie…
Tęskno mi owdzie, gdzie któż o mnie stoi?
I tak być musi, choć się tak nie stanie
Przyjaźni mojéj…
Tęskno mi, Panie…
Moja piosnka - Czesław Niemen / Cyprian Kamil Norwid
–
„…Iusiurandum, patri datum, usque
ad hanc diem ita servavi…”
I
— Czemu, cieniu, odjeżdżasz, ręce złamawszy na pancerz,
Przy pochodniach, co skrami grają około twych kolan? —
Miecz wawrzynem zielony, gromnic płakaniem dziś polan,
Rwie się sokół i koń twój podrywa stopę jak tancerz.
— Wieją, wieją proporce i zawiewają na siebie,
Jak namioty ruchome wojsk, koczujących po niebie.
Trąby długie we łkaniu aż się zanoszą i znaki
Pokłaniają się z góry opuszczonemi skrzydłami,
Jak włóczniami przebite smoki, jaszczury i ptaki,
Jako wiele pomysłów, któreś dościgał włóczniami…
II
— Idą panny żałobne: jedne, podnosząc ramiona
Ze snopami wonnemi, które wiatr w górze rozrywa,
Drugie, w konchy zbierając łzę, co się z twarzy odrywa,
Inne, drogi szukając, choć przed wiekami zrobiona…
Inne, tłukąc o ziemię wielkie gliniane naczynia,
Czego klekot w pękaniu jeszcze smętności przyczynia.
III
Chłopcy biją w topory, pobłękitniałe od nieba,
W tarcze, rude od świateł, biją pachołki służebne,
Przeogromna chorągiew, co się wśród dymów koleba,
Włóczni ostrzem o łuki, rzekłbyś, oparta pod-niebne…
IV
Wchodzą w wąwóz i toną… wychodzą w światło księżyca
I czernieją na niebie, a blask ich zimny omusnął
I po ostrzach jak gwiazda spaść niemogąca prześwieca.
Chorał ucichł był nagle i znów jak fala wyplusnął…
V
Dalej — dalej — aż kiedy stoczyć się przyjdzie do grobu
I czeluście zobaczym czarne, co czyha za drogą,
Które aby przesadzić, ludzkość nie znajdzie sposobu,
Włócznią twego rumaka zeprzem, jak starą ostrogą…
VI
I powleczem korowód, smęcąc ujęte snem grody,
W bramy bijąc urnami, gwizdając w szczerby toporów,
Aż się mury Jerycha porozwalają jak kłody,
Serca zmdlałe ocucą, pleśń z oczu zgarną narody.
. . . . . . . . . . . . . . . .
Dalej — dalej — —
Czesław Niemen - Bema pamięci żałobny rapsod
tagi: polska
![]() |
cbrengland |
30 września 2020 06:12 |
Komentarze:
![]() |
byczeq @cbrengland |
30 września 2020 06:42 |
Duży plus. Piękne przywitanie dnia.
![]() |
byczeq @cbrengland |
30 września 2020 06:43 |
Duży plus. Piękne przywitanie dnia.
![]() |
atelin @cbrengland |
30 września 2020 11:05 |
Też plus. Nie znałem Pana z tej strony.