Powiem tyle, że bardzo się cieszę, że Krzysztofa Osiejuka Toyaha nie mamy w tym miejscu tutaj na co dzień

Ciebie tutaj nie bylo zdaje się, gdyż byl to i salon24.pl wtedy jeszcze też, gdy ten pan, też prawie codziennie, próbował dotrzymać kroku Coryllusowi. Nie da się ☺

Miałem kiedyś książki Toyaha. Kupowałem wszystko, prawie, co Gabriel Maciejewski sprzedawał. Nie mam żadnej książki Krzysztofa Osiejuka na swoich półkach  z książkami.  Na marginesie, nie mam też już żadnej książki Łukasza Święcickiego. Tak, to ten sam pan, dzisiejszy, bloger na SN.

PS Możesz nie wierzyć ale właśnie, gdy piszę ten komentarz, będąc nad morzem, piękna  pogoda, więc przyjechałem tutaj, zadzwoniła moja komórka. Głos męski, spokojny ale zdecydowany powiedzial, że dzwoni z przychodni lekarskiej i zapytał na kiedy może mnie umówić na zastrzyk anty-covidowy. Powiedziałem krótko, że mnie to nie interesuje. Pożegnał się i rozmowa się skończyła. Ale zdaje się następna rozmowa juz będzie zupełnie inna. To nie będzie pytanie ale nakaz. Oby jednak nie

Pieknie - cieszę się Twoim szczęściem :)

Ja mam książki Toyah do dziś, Świecickiego też.

Jedna mi się nawet podobała ta o najbogatszych rodzinach.

dziekuje, na toyaha sie nie skusze, ale rozmowe obejrzalem i faktycznie pan krawczyk mnie draznil, chwilami

Tak, mnie też. Ale, co powiedział, to powiedział. I to jest ważne.

A Toyah? Widzę, że temat jakoś żyje na SN ☺. Ja spuszczę na tego człowieka zasłonę milczenia. Na  nic więcej nie zasługuje już. 

Niech  mu  Pan  Bog  da  jak  najlepiej  i  nas  nie  opuszcza,