-

cbrengland

Porsche, trochę gorsze ...

Nie do końca wiem, o co w tym chodzi, w tym tytule. Pamiętam, tak się mówiło w Polsce. I może dalej mówi. Ja też używałem nie raz tego powiedzenia. To zdaje się tak mniej więcej było, gdy się chciało powiedzieć o jakiejś rzeczy, że ok, nie jest to złe ale … Ale nie będę się upierał. Nie pamiętam po prostu już o co tak naprawdę w tym chodzi.

Ten samochód na obrazku obok, to Porsche 911S, model 1968. To ten samochód, na którym Sobiesław Zasada wygrał Gran Premio Argentino. Pamiętam do dzisiaj.

Nigdy nie byłem fanem samochodów. Chociaż może kiedyś tam, właśnie w tamtych czasach, zbierałem, jak każdy chłopak te prospekty amerykańskich Fordów Mustangów. I chyba to był jedyny samochód w moich wyobrażeniach o samochodzie. Po latach, będąc w 1980 w RFN u kuzyna mojej mamy w czasie wakacji, jego syn zabrał mnie na przejażdżkę jego Fordem Capri 3.0. Po raz pierwszy wtedy jechałem samochodem, jako pasażer, z prędkością ponad 240 km/godz. A na marginesie kierowca prowadził to auto w chodakach, takich holendeskich, tych drewnianych. No nie powiem, wyzwanie to było dla mnie.

Pracowałem tam wtedy parę tygodni. Notabene za te kilka tygodni pracy, ja potem, kończąc studia, sam się sfinansowałem i żyłem prawie dwa lata, wynajmując mieszkanie nawet. Taki był przelicznik niemieckiej marki wtedy do złotówki. Stare PRL-owskie matuzalemy pewno to wiedzą. Ale też miałem dylemat, gdyż wiedziałem, że potrzebuję pieniędzy na życie właśnie po powrocie ale z drugiej strony, ten VW Garbus, którego za prawie grosze można było tam kupić, męczył mnie okropnie, aby go kupić właśnie. Nie kupiłem tego auta jednak. Dopiero po latach, w 1990, czyli gdy w Polsce “skończył się komunizm” (proszę się nie śmiać), kupiłem swoje pierwsze auto, czyli Fiata 126p i przyczepę towarową do tego. Taki wtedy zorganizowałem sobie biznes handlowy, gdy uwierzyłem w ten kapitalizm w Polsce, jaki zaistniał (napisałem przecież, aby się nie śmiać ☹️) Miałem towar w kredycie i to niezły, to najważniejsze. Miałem co sprzedawać w sklepach i domach towarowych.

To były czasy. Pieniądze wylewały mi się z każdej kieszeni. Potem musiałem to wpłacać do banku. Jak ja ten biznes prowadziłem, nie mając nawet telefonu stacjonarnego w domu, gdzie przecież o komórkach wtedy to wiedzieli tylko ci z Doliny Krzemowej w Kaliforni, może. Wieczorami łaziłem na Pocztę Główną w Krakowie na ul.Wielopole i dzwoniłem do swojego dostawcy. A w ciągu dnia odwiedzałem budki telefoniczne i urzędy pocztowe w miastach. Dało się.

Po kilku miesiącach tej mojej działalności kupiłem swój pierwszy komputer PC. I oprogramowanie w postaci Arkusza Kalkulacyjnego Quattro Pro i drukarkę igłową, innych nie było przecież, Seikosha. I pomyśleć, że do dzisiaj pozostałem tej firmie wierny. Mam już kolejną drukarkę, ale atramentową, firmy Epson, czyli właśnie Seikosha. Microsoftu z tym swoim Office’em nawet nie było na horyzoncie jeszcze. Ba, nie było przecież nawet systemu Windows. Był DOS i już. Ale dla mnie to był początek mojej przygody z komputerami właśnie.

To nie było pierwsze z mojej strony zafascynowanie komputerem w ogóle. Na studiach wszak miałem cały rok zajęcia z programowania na komputerze ODRA, jaki był na tej mojej Politechnice Krakowskiej. I nawet, jak przecież nie było jeszcze ani klawiatury i monitora do komunikacji z tym mastodontem (ten mój pierwszy komputer PC, mieszczący się na biurku, to był prawie ten komputer w pomieszczeniu zajmującym dwa pokoje), to samo pisanie programu, jego testowanie i drukowanie każdej linijki tego programu na osobnej karcie, to była dla mnie frajda nie z tej ziemi.

Potem, w latach 80-tych miałem ten komputerek Atari. I coś tam na nim grałem, gdyż w zasadzie po to został on skonstruowany. Ale ja bardziej pisałem sobie programiki w języku BASIC. I to dla mnie było ciekawszym zajęciem. I tak mi zostało. Gry komputerowe są mi obce do dzisiaj. Jedyna gra, jeżeli to tak w ogóle można powiedzieć, to czasem jeszcze odpalam Windowsy, jako ten mój drugi system operacyjny obok głównego LInuxa i gram sobie w pasjansa tam. Potem, tak ok.1994, zacząłem używać modemu, by połączyć się z mojego komputera do ZUS, który taką usługę stworzył. Nie musiałam do niego już łazić. Tak samo było i z moim Bankiem Śląskim. Byłem jednym z pierwszych jego klientów Online.

A w arkuszu kalkulacyjnym zrobiłem sobie kilka różnych tabel. I jak handlowcy wiedzą, z klientami nie miałem już problemów, który i ile jest mi co winien. I to niekoniecznie tylko na oficjalnym rachunku. Tak to przecież w handlu bywało. I dalej jest. Kto by pomyślał. I to zupełnie otwartym tekstem, w każdym prawie tutaj sklepie, czy supermarkecie, po zapłaceniu rachunku pytają się mnie, czy chcę rachunek. By mieli radość wielką, przeważnie nie biorę tego paragonu. Dla nich czysty zysk przecież.

A miało być o samochodach. No właśnie. Wylazło ze mnie jednak to traktowanie samochodu, jak konia, po prostu. Jasnym jest, że lepszy koń, to było lepiej. Ale zwykły, też mógł być. Byle był. A właśnie. To taka była moja dewiza życiowa. Bez samochodu czułem się głupio. A gdy trzy razy w życiu ukradziono mi ten samochód, to czułem się wtedy zupełnie, jakbym stracił kogoś bliskiego.

Gdyż ja się z tymi moimi samochodami dość szybko zaprzyjaźniłem. Jak z koniem właśnie. A najfajniej było z Fiatem 126p. To był samochodzik, gdzie człowiek samemu nawet coś mógł mu nawet sam pomóc, gdy coś w nim zazgrzytało. I naprawdę do tego auta mam sentyment do dzisiaj. Nie wiem, czy to dlatego, że był tym pierwszym, może. Ale chyba nie. Po prostu ja lubię, jak nad czymś panuję. A nad małymi autami tak właśnie jest. I gdy dzisiaj od kilka lat jeżdżę tym Nissanem Micra, który do mnie trafił zupełnie przypadkiem, po ostatniej kradzieży mojego poprzedniego auta, ja czuję się znakomicie. Ba, przypominam sobie, gdy z tym moim niemieckim szefem (pamiętamy, pisałem o tym, to ten od Polnische Schweine) znalazłem się swego czasu, jeszcze wtedy, w głównej siedzibie tego jego biznesu w Paderborn w ówczesnym RFN, jak zwykle gadał tam z każdym przed wyjazdem. A wyjeżdżaliśmy na lotnisko we Frankfurcie nad Menem, skąd mieliśmy samolot do Katowic. Na koniec okazało się, że naprawdę trzeba było jechać szybko, aby na ten samolot zdążyć. To był Mercedes 600, full wypas. Znających się na rzeczy, to wiedzą, co to było. Na niemieckich autostradach nie obowiązuje limit prędkości (dzisiaj coś tam się zmienia). Jechaliśmy prawie stale ponad 230 km/godz, a czasem i lepiej. Nie czuło się prędkości wcale. No cóż, Mercedes i to jaki. Gdy czasem trzeba było zwolnić do tych 140, czy 120 km/godz, wydawało mi się, że stoimy w miejscu :-) Ale gdy po wylądowaniu w Katowicach, wsiadłem do mojego Fiata 126p, tak się złożyło, że tam był, gdyż wcześniej ściągnął mnie był mój szef z wakacji, właśnie, abym z nim poleciał do Niemiec, ja poczułem się u siebie. Ok, tylko, gdy potem kupiłem Fiata 125p i po raz pierwszy nim pojechałem, to poczułem jednak, jakbym właśnie jechał jakimś Mercedesem. Tym niemniej, gdy już zdemolowano mi tego Fiata i poszedł na złom, mój kolejny samochód, Fiat Cinquecento, ponownie dał mi pełną satysfakcję z tego, że mam tego właściwego konia.

Ale śledzić poczynania innych kierowców, dlaczego nie. Tylko to już jest sport właśnie. Ale też i adrenalina, którą każdy kierowca, czy to Fiata126p, czy innego Porsche, właśnie czuje.

______

W tym roku Iga Świątek nie wygrała trzeciego Porsche. Ale dwa już ma. Ten drugi, ofiarowała swojemu tacie. Zobaczymy, może w przyszłym roku wyjedzie ze Stuttgartu kolejnym modelem nowego Porsche. Stać ją na to. To bezapelacyjnie królowa dzisiejszego tenisa.

Rok 2022, pierwsze Porsche Igi Świątek

 

Rok 2023, drugie Porsche Igi Świątek

_____



tagi: takie trzy po trzy 

cbrengland
27 kwietnia 2024 22:16
11     582    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

MarekBielany @cbrengland
27 kwietnia 2024 23:34

i po co komu 240 km/godz ?

Tu odkryto, jaką frajdą jest rondo. Wszyscy się cieszą, ale nie wiedzą, że jest coś, co nazywa się estakada. Taka zwykła, z prefabrykatów.

 

P.S.

plus

 

zaloguj się by móc komentować

zedi @cbrengland
28 kwietnia 2024 04:10

Można grać w pasjansa na linux-ie: 
link → https://alternativeto.net/software/microsoft-solitaire-collection/?platform=linux 
jest tego więcej np.: aisleriot, xsol itp..

zaloguj się by móc komentować

ArGut @cbrengland
28 kwietnia 2024 06:48

Wiedziałem ... że kolega ze zręcznością prestydigitatora połączy porsche-koputery-windowsy-dosa-i-porsche w panią Igę ...

zdjęcie z instagram pani Igi.

zaloguj się by móc komentować

chlor @cbrengland
28 kwietnia 2024 11:56

Ciekawe, trzy opisane marki również były moimi. Małym Fiatem mogłem jechać wszędzie, nawet tam gdzie żadnej drogi nie było. Obecną Micrą tak się nie  da. Nad tym pojazdem nie panuję, on ma własną pokręconą inteligencję wobec której nawet mechanicy zwykle są bezradni.

Np wycieraczki włączają się same kiedy im się zechce i potem nie dają się wyłączyć. Jechałem już z chodzącymi wycieraczkami w słoneczny upalny dzień, albo z nieruchomymi podczas ulewy. W końcu dorobiłem dodatkowy wyłącznik odcinający prąd od silnika wycieraczki gdy dwóch elektromechaników poddało się.

 

 

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @MarekBielany 27 kwietnia 2024 23:34
28 kwietnia 2024 13:11

Nie wiesz, co tracisz.

Ja dalej jeszcze mam nadzieję, że kiedyś będę na tym torze wyścigowym i dam czadu jakimś autem, bez trzymanki, czyli limitu prędkości, naprawdę. A może tylko tor gokardowy. Wystarczy. Na razie, nawet tym moim Nissanem Micra jadę czasem ponad 100mil/godz,czyli ponad 160km/godz i jest fun nie z tej ziemi. To moje auto ma taki mocniejszy silnik i dlatego bez problemu tak hula.

________

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @zedi 28 kwietnia 2024 04:10
28 kwietnia 2024 13:12

Tak ogólnie to naprawdę mam inne zabawki jednak, niż te gry☺

_________

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @ArGut 28 kwietnia 2024 06:48
28 kwietnia 2024 13:13

A co, myślałeś, że odpuszczę? ☺

__________

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @chlor 28 kwietnia 2024 11:56
28 kwietnia 2024 13:18

Nie znam tych problemów. Może dlatego, że mam wersję Nissana Micra zdaje się taką top, SVE. Mam nawet klimatyzację i komputer pokładowy, a jak. No i silnik 1.4, taki narowisty jest właśnie ☺

_______

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @cbrengland 28 kwietnia 2024 13:11
28 kwietnia 2024 21:42

Przerabiałem wrażenia na nartach, rowerze i przyznaję rację, że samochód to jest to.

Urządzenie od urodzenia nie jest mi obce. Pasażer. A jako kierowca to dopiero po dwudziestu latach poraz pierwszy jechałem na nowych oponach.

Przypomniała się szkoła i lekcje o sile dośrodkowej.

 

P.S.

to jak jazda w szynach.

:)

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @MarekBielany 28 kwietnia 2024 21:42
29 kwietnia 2024 07:14

Jasne, że rower byl u mnie również na początku. Pamiętam mój pierwszy, "Ukraina", najtańszy na rynku, ciężki, jak czołg Abrams ale był. Grube opony, jeździlem po tych wertepach i lasach wokół, a było gdzie. Wszak to lasy pszczynskie. Ale też te lasy, gdzie ujęcia wody były i są nadal do piwa "Tyskie" właśnie. Potem byl "Wagant", turystyczny, przerzutki i te rzeczy. Ale nie byłem z niego zadwolony tak do końca. Tym nie mniej, ja z Krakowa na tym rowerze pojechalem kiedyś na Babią Górę i to prawie dosłownie. Dopiero na szlaku z Krowiarek do schroniska na Markowych Szczawinach zostawiłem go w lesie. Ja to byłem wariat w tych sprawach czasem. W tamtych czasach nikt nawet jeszcze nawet nie pomyślał o rowerach górskich ☺ Narty też, a jakże. Lubilem bardzo ten Szczyrk i Korbielów.

________

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @cbrengland 29 kwietnia 2024 07:14
1 maja 2024 21:30

... i ja na koniec polubiłem narty biegowe.

Te kijki są do czegoś !

 

P.S.

Najfajniejsze było/jest, zakładanie śladu i jazda po założonych.

 

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować