Uff, dzięki Bogu, przytomny wielce był to kierowca
Inaczej byłoby po mnie, chociaz dokladnie, po moich drzwiach w moim aucie.
Uważam się za bardzo dobrego kierowcę albo nawet więcej. Niektórzy tak mają. Po prostu rodzą się z pewnymi preferencjami, by nie powiedzieć, talentem i już. Te talenty, jeżeli właściwie zostaną wykorzystane i ciągła praca nad sobą i nad tym talentem, to efekty widać. W postaci dzieł, które ci z tymi talentami właśnie zostawiają po sobie. I nie mówię tylko o artystach sztuk wszelakich przecież. W każdym zawodzie są ci lepsi i ci przeciętni. I to wcale nie jest przecież ich wina. Tak ten świat Pan Bóg stworzył. Oczywiście, dzisiaj ci przeciętni, chcą udowodnić wszem i wobec, że właśnie taka przeciętność, to jakiś zaszczyt. I pokazanie za przeproszeniem gołej dupy, a nawet więcej, to dopiero jest szyk i to właściwe.
Zobaczymy niebawem, jak bardzo i gdzie zawędrują ci budujący nam ten nowy świat. Ku zaskoczeniu wielu i moim również, jednak jest jeszcze sporo zdroworozsądkowych ludzi w Europie i w świecie, którzy widząc, co się dzieje, starają się temu przeciwstawić. Wybór tak znaczącej grupy "prawicowych ekstremistów" do Parlamentu Europejskiego z Grzegorzem Braunem na czele, to jest jednak coś. W tej Brukseli nic się jeszcze nie zaczęło, a już "wieszają na suchej gałęzi" Grzegorza Brauna, cóż on tam takiego niesamowitego zrobi. Co za durnie. Jak ktoś chce, niech pogrzebie w Internecie i poczyta samego Grzegorza Brauna i na przykład jego ostatnie wywiady, zarówno z amerykańskim dziennikarzem (nareszcie jakaś normalność będzie w Brukseli, tak mniej więcej powiedział ten dziennikarz w pewnym momencie tej rozmowy), czy ostatnio na jednym z polskich portali “chrześcijańsko-ekstremistycznym”, gdzie między innymi mówił, po co w ogóle do tej Brukseli jedzie. Jest wolność, jeszcze, więc zaglądać można, gdzie się chce. Ale najlepiej do źródeł oczywiście, a nie do jakichś preparowanych komentarzy z drugiej ręki. To otrzeźwia wielce. Dobrze widzieć zdarzenia z różnych punktów widzenia.
Miało być o kierowcach i samochodach. Aby jednak zakończyć moją epopeję z drzazgami, o której było ostatnio, po paru dniach z tym wielkim plastrem na stopie chodząc, poszedlem do szpitalnego ambulatorium po raz drugi. I nawet nie poczułem, jak pani pielęgniarka igłą wyciągnęła mi te drzazgi. Okazuje się, że ten plaster, to nie tylko “robił” jako zmiękczacz skóry i ciała w tamtych miejscach ale też miał w sobie pewne środki uśmierzające miejscowo ból. Pomyślałem sobie tylko, że to jednak było wiele hałasu o nic. Ale tak to jest, gdy nas coś niespodziewanie spotyka i gdy wyobraźnia doda swoje. A u mnie jest jej pod dostatkiem, a nawet w nadmiarze bardzo jednak.
Nie dość, że spotkał mnie ten los pacjenta w przyszpitalnym ambulatorium, to potem mało brakowało, aby mój samochód został "poharatany" i to dość znacznie w takich okolicach, jak na obrazkach. Zamyślając się w zatoczce na drodze, a konkretnie, pisząc sms, otworzyłem dość raptownie drzwi. I stało się. Ale właśnie ten przytomny bardzo kierowca nadjeżdżającego z tyłu w tym momencie samochodu, wziął i zrobił łuk, omijając te moje otwarte drzwi. Zatrzymał się niemal natychmiast przede mną i zaczął mi złorzeczyć od durniów. Gdyby nie był tak dobrym kierowcą, z moich drzwi nie zostałoby nic, mówił. I słusznie.
A była to moja najprawdziwsza wina w tym przypadku. Zupełnie nie sprawdziłem w lusterku, co na drodze się dzieje obok mnie. Na co dzień, czynię tak aż w nadmiarze, jeżdżąc samochodem przez te wszystkie dziesiątki lat i setki tysiące przejechanych kilometrów bez wypadku w ogóle. A teraz, na postoju, nie dość, że mój samochód mógł pozostać bez drzwi, to i omijający mnie na szczęście Mercedes "dostał by w zęby", że hej. Ale doszliśmy razem dość szybko do porozumienia, kierowca tego Mercedesa i ja :-)
Tak, za kierownicą trzeba być stale skoncentrowanym. Nie ma rady. A jak tylko zauważymy pierwsze objawy dekoncentracji, stajemy i odpoczywamy. Ci, którzy przejechali właśnie te setki tysiące kilometrów, wiedzą, o czym mówię. Kiedyś na autostradzie w Niemczech nad ranem, po całonocnej trasie z Polski miałem to. Przez ułamek sekundy zasnąłem.
To, że teraz to piszę świadczy o tym, że żyję. Ale taki ułamek sekundy jakże często kończy się właśnie tragicznie.
________
tagi: zdarzyło się kiedyś w moim życiu
![]() |
cbrengland |
29 czerwca 2024 16:53 |
Komentarze:
![]() |
qwerty @cbrengland |
29 czerwca 2024 17:25 |
Raz tylko zamknęły mi się oczy ze zmęczenia, w Częstochowie. Kierowca tira z przeciwka był blady i obaj wiemy czemu do zderzenie nie doszło. Mój mercedes nie miałby szans. I ja też. To było w biały dzień.
![]() |
qwerty @cbrengland |
29 czerwca 2024 17:27 |
To są części sekund jak w mechanice kwantowej. Właśnie czytam Feynman fizyka aż po grób.
![]() |
qwerty @cbrengland |
29 czerwca 2024 17:30 |
Umiejętność przerwania jazdy jest b.trudna do nauczenia się. Nie tylko o zmęczenie idzie, pogoda, stresy, etc też wymagają refleksji 'nie widzę nie jadę'
![]() |
cbrengland @qwerty 29 czerwca 2024 17:30 |
29 czerwca 2024 18:23 |
Tak, to prawda. Jedzie się i jedzie, nawet jak głowa spada na boki ze zmęczenia ... dam radę tam dojechać ...
Nie wolno i już. To moje zdarzenie w Niemczech obudziło mnie bardzo. Od tamtej pory, a było to naprawdę dawno temu, patrzę, jak to ze mną jest za kierownicą. Każdy najmniejszy objaw, że coś jest nie tak (a pierwszym bodaj jest wiercenie się na fotelu), to szukanie przeze mnie miejsca parkingowego i tylko.
Teraz, na dalszych trasach, do takiej Szkocji na przyklad, włączam stoper w moim elektronicznym zegarku. Max 2 godziny jazdy i stop. Nawet, jak nie czuję zmęczenia. Ale jak wiadomo, nie raz to pozorne odczucie jest właśnie. I nie ma dla mnie znaczenia, czy będę jechał te 7, 8 godzin, czy nawet 12. I co z tego
________
![]() |
MarekBielany @cbrengland |
29 czerwca 2024 22:18 |
Przytomny był to kierowca.
Też tak miałem, ale kolega powiedział, że Anioła Stróż .
P.S.
i nie chodziło o poruszanie się pojazdami z napędem spalinowym
...
![]() |
Paris @cbrengland 29 czerwca 2024 18:23 |
30 czerwca 2024 15:28 |
Coz,...
... czesto jezdze zmeczona moim samochodem,... taka prawda !!!
Zawsze zylam i zyje w dosc duzym biegu. Mimo, ze wiele rzeczy i spraw probuje planowac, to jednak rownie wiele dzieje sie spontanu... chyba sie przyzwyczailam do takiego zycia, a poza tym Duch Swiety mnie prowadzi. Nawet wczoraj kiedy zmeczona po handlu, tuz przed polnoca wrocilam - poraz kolejny - SZCZESLIWIE - do domu.
Dobrze, ze te drzazgi Ci powyjmowali... i ze to tylko ,,strach mial duze oczy,,.