Pomiędzy polami, wśród gór i jezior i nad morzem też - caravaning
Powiadają, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Tak więc, "żegluję" po lądzie i już. Z różnych przyczyn na wodę jeszcze nie trafiłem ponownie ale nadziei nie tracę. Życie na lądzie nie pozwala mi na to, jak na razie. Może za mało się starałem, aby pogodzić jedno z drugim. Ale nie mam takiego odczucia jednak. Tak wyszło i już. Dobrze, że jest przynajmniej to żeglowanie po lądzie. W gruncie rzeczy, w zeszłym roku, gdy ten mój caravaning był nieco dłuższy, w zasadzie dopiero teraz poznałem go znacznie lepiej.
Życie pod namiotami, gdyż dokładniej, to jeszcze nie jest caravaning właśnie, nie jest mi obce odkąd pamiętam, będąc tyle razy przecież na różnych obozach, czy własnych wyprawach wakacyjnych. Tak w gruncie rzeczy było to u mnie wręcz naturalne. Brałem do auta sprzęt campingowy i jazda. Później, raz, czy drugi nawet nie byłem tylko ja jeden w tym namiocie. Tylko, która dziewczyna, czy kobieta ma na to chęć się tak włóczyć? Mało która, przyznajmy. Nie mam o to pretensji bynajmniej. A najlepiej czułem się jednak sam na takich wyprawach i tyle. I nawet w kochającym się związku, dobrze jest, aby wzajemne zrozumienie pozwalało jednemu, czy drugiemu na odrobinę samotności, a tego potrzebujemy przecież, od czasu czasu.
Tym razem nie byłem sam. Trochę to nasze campingowanie było nieco z konieczności. I dość długi czas spędziliśmy w namiotach. Tak właśnie. Gdyż jeden nie wystarczył. Zniszczonych zostało kilka namiotów w sumie przez parę tygodni tego naszego campingowania.
A zaczęło się jeszcze nad Kanałem La Manche.
Mieliśmy namiot, taki sobie, czteroosobowy ale też dość duże gazebo, czyli po polsku, namiot pawilonowy, mniej więcej taki, jak na obrazku
No cóż, na początek poleciało z wiatrem gazebo. Już po kilku dniach po pierwszym sztormie na morzu. Nie dało się go utrzymać, chociaż starałem się bardzo. Złamało się w nim, co było do złamania i trzeba było go wyrzucić. Nasz namiot za to składał się aż na płask i śpiąc mieliśmy go w nocy bywało na nosie, gdy powiało mocno. Ale dał radę. Dopiero potem go zmieniliśmy ale tylko dlatego, aby mieć większy namiot, po prostu. Z tym namiotem znaleźliśmy się w górach za niedługo. Dość wygodny. Namiot z altanką, to dobre wyjście. Gdy pada, jest gdzie usiąść, mając miejsce na krzesła i stół campingowy
Cóż z tego, jak w warunkach górskich ten typ namiotów nie daje rady. Trzeba uważać, co się kupuje jednak. Gdzieś na campingi w Hiszpanii i temu podobnych miejscach, sprawdzi się bardzo dobrze. Ale za delikatny jednak jest. Jego konstrukcja, to plastikowe pręty. A co też ważne, odciągi mają pojedyncze zaczepienie na namiocie. Przy podmuchach mocniejszego wiatru, pręty się wyginają. I niestety. Przy bardzo mocnym wietrze, po prostu się łamią. I nie na tym campingu, który na obrazku ale na kolejnym, nad samym morzem obok tych gór, straciliśmy ten namiot, który w którąś noc, przy sztormowej pogodzie, położył się na nas, śpiących, połamany w wielu miejscach.
Tak, to było przeżycie jednak. Pomyślałem w tym momencie o jachcie na morzu. Podobieństwo oczywiście może trochę na wyrost ale jednak. W namiocie, jak na jachcie. To taki dom na morzu, czy na lądzie w namiocie właśnie. Ale na jachcie jednak coś można przedsięwziąć i strata jachtu, przy nagłej zmianie pogody, oczywiście też jest możliwa. Tyle, że zdarza się to jednak dość rzadko. Po to jest ta wiedza do prowadzenia jachtów, aby umieć zapobiec takim sytuacjom. Nie tylko w odpowiednim ustawieniu żagli ale śledzeniu, jaka pogoda jest i będzie. Nie pływałem jeszcze jachtem po morzu. Ale Wielkie Jeziora Mazurskie mam opływane. I raz na Śniardwach, a jest to płytkie i bardzo zdradliwe jezioro, dobrze że udało mi się schować przy brzegu, będąc na jego środku, gdy dmuchnęło z nienacka wręcz i zrobiła się fala nie z tej ziemi. Zdarza się. Ale trzeba być na to przygotowanym. W każdej chwili jednak. Po to te wachty na jachtach i statkach, 24 godziny na dobę. Tak to jest.
Kolejny namiot wytrzymał też nie za długo. To był namiot podobny do naszego pierwszego. Stwierdziliśmy, skoro tak wieje w tych górach i nad morzem w tym miejscu, gdzie przebywaliśmy, to nie ma co się naprężać i kupować namiot, który wytrzymuje takie nawałnice. A też nie planowaliśmy już być na campingu dłużej, niż tylko trochę jeszcze. Przeliczyliśmy się jednak. I gdy rozerwało nam ten namiot po kilku dniach, kupiłem namiot konstrukcji mongolskiej jurty, czy indiańskiego wigwamu.
I byłoby ok, w końcu to tylko jeden solidny maszt, toteż nie tak łatwo dawał się wiatrom ale wyniknął inny problem. To już była druga połowa września i chłodne noce dawały się nam we znaki. Po raz pierwszy więc w swojej karierze namiotowca campingowego, kupiłem odpowiedni kabel i dokupiłem możliwość korzystania z prądu elektrycznego, jak widać na obrazku. I gdy już mieliśmy ten grzejnik elektryczny w namiocie, okazało się, że namiot był w miarę odoporny na wiatry ale jednak zbyt cienki, by utrzymywać ciepło.
Tym razem zdecydowałem się więc już kupić namiot taki, jaki uważałem, że da radę pod każdym względem. Chociaż wiedziałem, że to jednak nie jest jeszcze ten namiot ...
... czyli, Berghaus, taki, jaki widziałem na campingach w górach.
Nie za bardzo było go gdzie kupić, więc zdecydowałem się na duży namiot, z dwiema sypialniami, a nawet z trzema i obszerną przestrzenią pomiędzy nimi. Podobny do tego na zdjęciu ale …
Namiot ze zdjęcia, to jeden z modeli Berghaus Air. O co chodzi z tym Air? Namioty tego typu nie mają konstrukcji z prętów plastikowych ale zamiast nich, są tuby powietrzne, które po nadmuchaniu robią się sztywne i twarde, może nie jak drewno ale wystarczy. A odciągi, jak widać są podwójne, a w niektórych modelach, nawet, potrójne. To naprawdę wytrzymuje nawet silny napór wiatru. A też nic w tych namiotach nie może się złamać.
Taki namiot, to już jednak większy wydatek. Ten ze zdjęcia kosztuje na dzisiaj £510, czyli jakieś ponad 2.500zł. Ale opłaca się. Po zeszłorocznych doświadczeniach już wiem, że oszczędzać nie należy. Oczywiście, jeżeli planuje się campingowanie w “warunkach sztormowych” na lądzie :-), czy to nad morzem, czy w górach.
________
A ja przymierzam się już do Motorhome. Jednak nie przyczepa campingowa ale właśnie dom na kółkach. Przyczepa ma wiele plusów, zwłaszcza, gdy nie zamierzamy się włóczyć po świecie ale po prostu pobyć tu i tam
Natomiast motorhome daje nam to, co jacht na morzu. Jedziemy gdzie nam się zachce z własnym domem. Nie mówiąc, że po drodze na długiej trasie, stajemy gdzie bądź i idziemy spać, nie wysiadając nawet z auta. A ta sypialnia nad kierownicą, to moje marzenie właśnie :-)
Wychodzę z tego namiotu. Na razie wystarczy.
______
tagi:
![]() |
cbrengland |
22 kwietnia 2025 22:17 |
Komentarze:
![]() |
zkr @cbrengland |
22 kwietnia 2025 22:27 |
"+"
Namiot to kapitalna sprawa. Uwielbiam przykladowo parodniowe splywy kajakowe. Swietny klimat a poza tym czlowiek sobie wtedy uswiadamia jak niewiele mu do zycia potrzeba: miejsce na sen i ochrona przed deszczem (czyli namiot), zestaw narzedzi do przygotowania posilku i w zasadzie to wszystko.
![]() |
cbrengland @zkr 22 kwietnia 2025 22:27 |
22 kwietnia 2025 22:36 |
Prawda? Tylko widzisz, o tym też piszę. Przychodzi taki czas, że chce się więcej jednak. To tak z wiekiem przychodzi. U mnie i tak dość późno to przyszło :-) Trochę więcej komfortu po prostu. To wszystko. Cisza, natura i ja w tym, pozostają. A o to przecież chodzi właśnie.
_______
![]() |
bosman80 @zkr 22 kwietnia 2025 22:27 |
22 kwietnia 2025 22:37 |
Spływy kajakowe najlepsze :-)
A jeśli chodzi o biwakowanie z rodziną, to dzieci małe powoli łapią "harcerskiego" bakcyla. Plan na ten rok bardzo ambitny.
![]() |
zkr @bosman80 22 kwietnia 2025 22:37 |
22 kwietnia 2025 22:53 |
Ten zawodnik ma fajny kanal:
https://www.youtube.com/@OutdoorBoys
Przypadkowo trafilem ogladajac to:
https://www.youtube.com/watch?v=F46dUpHGw_w